Dwa Oświecenia. Polacy, Żydzi i ich drogi do nowoczesności

Do Redakcji Gazety Warszawskiey. Jadąc przed kilku dniami do Warszawy, zdarzyło mi się stanąć przypadkiem na nocleg w Karczmie na gościńcu będącey. Dom murowany i porządny zewnątrz spodziewać mi się kazał, że gospodarz dostarczy mi wszelkich wygód, iakich znużony drogą podróżny koniecznie potrzebuie. Wieżdżam w otwarte wrota, uderza mnie naprzód nielitościwy smród, który pochodził z niewywożonego może odmiesiąca gnoiu staiennego. Przez kilka minut stałem w ciemności, i zaledwie służący móy nieznajomy tak iak i ia drogi, mógł się światła dowołać. Otwieraią się drzwi; . . . trudno opisać wstrętu iaki uczułem spostrzegłszy iak tylko można sobie wystawić naybrudnieyszą żydówkę, trzymaiącą w ręku lichą świeczkę, i proszącą gości do izby. Późna noc przynagliła mnie do przystania na żądanie brudney Izraelitki; wprowadza mnie karczmarka do ogromney izby; goreiące światełko odbiiaiące się o okopcone ściany tey smrodliwey dziury, czyniło ią podobną bardziey do mieszkania występnych łotrów, iak do pożądaney od podróżnych gospody. — Nie mogąc wstrzymać zadziwienia mego zapytałem się żydówki, iak można karczmę zewnątrz tak porządną wewnątrz tak niechludnie utrzymywać, która napełniona smrodem od tygodnia może nie była zamietana, a pająki pewno od roku spokoynie się mnożyły. — ,,No, rzekła mi żydówka, co tu ma śmierdzić, ia nic nie czuię, owszem tu pachnie. Stancyia iest tak wielka, że nie można iey codzień zamiatać, a myśmy się już do tego przyzwyczaili. Temci gorzey, odpowiedziałem iey: ieżeli wy lubicie żyć w barłogu, to przecie podróżny lubi, kiedy do porządney karczmy zaiedzie. — Śmiała się żydówka mówiąc: Nie wiele ia dbam o podróżnych, co rzadko przyieżdzaią, wiele hałasuią a mizernie płacą: u nas chłopi to grunt, a ci na nieczystość się nie żalą, kiedy maią wódkę. Rozgniewany zuchwałą mową żydówki, byłbym iey zapewne tak odpowiedział, iak na to zasługiwała, gdyby znużone podróżą ciało nie żądało odpoczynku —Zabieramy się do spania, lecz nie ma na czem; nie było ani łóżka, ani tapczana , ani stołka nawet , tylko ławki poprzybiiane do ziemi. Ledwo żydówka dała nam kilka snopków siana, które tak było zakurzone, iż gdy go rozwiązywano, uciekać z izby musieliśmy. Liche zatem posłanie z siana, ręka za poduszkę a płaszcz za nakrycie było moiem łóżkiem, które pomimo tego było sto razy wygodnieysze od legowiska naszey gospodyni, która w istnym ba łogu leżała. — Głodni (bo nawet chleba dostać nie było można) kładziemy się. Żydowka niemaiąc szczypców zadmuchuie świecę ; nielitościwy swąd rozchodzi się po izbie, i nabawia mnie bólu głowy. Nie dość na tem: zaledwie świeca zagasła, aż oto róy robactwa wszelkiego rodzaiu rzuca się zgłodniały na mnie iak na zdobycz upragnioną. Ani sposób zasłonić się od tych natrętnych żydowskich gości, ani sposób zasnąć, bo pomimo naprzykrzania się robactwa noc całą prawie w pobliskim alkierzu żydzi mruczeli, a potem tak zaczęli chrapać, że nie można było ani raz oka zamknąć. Przeszła nakoniec noc, która była dla mnie męczarnią. Zmęczony spoczynkiem, zniecierpliwiony niegodziwą usługą, co wszystko podwoyną kredką żydówka sobie porachowała, zawołałem, że nie poymuię iak mogą właściciele tak szkaradnemu narodowi dozwalać siedzieć na karczmach, przez co cudzoziemcy odstraszają się od naszego kraiu, a nieszczęśliwi podróżni za to, że płacą, przeklinać muszą. Smieiąc się żydówka, tak do mnie mówiła: Myli się Pan, ieżeli sądzisz, że my prosiemy się u dworu o to, żeby nam karczmy w arendę puszczano; iuż się panowie przekonali o tem: ze katolików na karczmie osadzać na nic się nie przyda. Właśnie dziedzic wsi tuteyszey przeięty patryiotyzmem, wygnał mnie przed dwoma laty z karczmy, i osadził na moiem mieyscu katolika; prawda, że karczma była porządnieysza, ale za to propinacyia pańska poniosła cios niepospolity, bo gdy za mnie 500 garcy gorzałki na rok wychodziło, katolik szynkował iey tylko sto. Na prośbę moiego Pana powróciłam do karczmy a ze mną i dawny odbyt. Zachciało się katolikowi drugą karczmę w pobliskości założyć, ale bankrutuie nieborak, bo do mnie chodzą wszyscy chłopi, a u niego choć iest porządnie i takie same trunki co do dobroci i ceny, nie masz nikogo. Sąsiad móy nie wie iak się to zwabia chłopów do siebie. Chłop choć nie ma edukacyi, żenować się nie lubi. Do karczmarza katolika mówi Panie karczmarzu, a do żyda łaydaku żydzie. Karczmarz nie da chłopu gorzałki iak tylko za gotowe pieniądze, a ia zakredytuie mu nawet, a chociaż mnie nazwie iak mu się podoba , choć mnie wypchnie za drzwi a czasem nawet poszturga, nic na to wszystko nie mówię, byle mi tylko z procentem zapłacił raz za to, że pił wódkę, a drugi raz za to, że mu kredytowałam i nic nie mówiłam chociaż na mnie wymyślał. Przyymę mu za zapłatę wszystko, co mu się ( <•> t y podoba, ieżeli nie ma pieniędzy, to mi daie siano, zboże lub cielę, a ia mu za to co zbywa dopłacam. Karczmarz katolik nie zna się na tem, i dla tego traci. — Oburzyły mnie te niestety prawdziwe słowa żydówki, maluiące nikczemność , duch szachraystwa i oszustwo tego narodu: a odpowiedziawszy żydówce tak, iakby każdy gorliwy o dobro narodu Polak na moiem mieyscu odpowiedział, odszedłem z tem przekonaniem, ze prócz usunięcia żydów z karczem, drugim warunkiem pomyślnych ztąd korzyści Panów i włościan, iest prawdziwe oświecenie klassy rolniczey. L